piątek, 17 stycznia 2014

One Part 5 " Gdzie ty, tam i ja... " cz.2 ~ Kriena


" Czasami nie widzę własnego cienia,
lecz w twoim pobliżu czuję siebie.
Tam czuję, że żyję... "
( Luxuslärm - Unsterblich )


Muzyka


 Wpatrywałem się w przepiękne oczy. Chciałem jej jakoś pomóc. Ale nie wiedziałem jak. Jedyne co mogłem zrobić, to pokazać jej jak bardzo mi na niej zależy. To wszystko było takie skomplikowane. Przybliżałem się do niej coraz bardziej i bardziej. Chciałem, żeby przynajmniej przy mnie była tak jak zawsze. Uśmiechnięta, słodka, urocza... Nie dało jej się opisać słowami.
 - Natalio Navarro - usłyszałem czyjś zdumiony głos.
 Odepchnęliśmy się i jednocześnie spojrzeliśmy za siebie. Stał tam starszy mężczyzna, z ciemnymi włosami, czarnymi pilotkami i garniturze. Wyglądał na dość wysportowanego jak na swój wiek. Ojciec Naty.
 - Mogłabyś mi powiedzieć co ty tutaj robisz? - spytał mężczyzna - I to jeszcze z nim?
 - To nie tak... - zaczęła Naty powoli wstając.
 - Nic już lepiej nie mów. Wsiadaj do auta.
 Szybko podniosłem się z ławki i stanąłem naprzeciwko niego. Uśmiech od razu spełzł mi z twarzy, a cały zapał zgasł jak zdmuchnięta świeczka.
 - Chciałeś coś, chłopczyku? - spytał mężczyzna patrząc na mnie z góry.
 To co chciałem mu powiedzieć, nagle wyleciało mi z głowy, a nogi zrobiły się jak z waty.
 - J...ja... - zacząłem się jąkać.
 - Do widzenia chłopczyku - oznajmił mężczyzna i zaczął odchodzić, kiedy nagle przystanął i odwrócił w moją stronę. - A i jeszcze jedno. Masz się do niej nie zbliżać. Jasne?? Jeszcze raz zobaczę cię w jej towarzystwie, a znikniesz z tego świata w nieokreślonych okolicznościach. Zrozumieliśmy się??
 Byłem sparaliżowany. To jak patrzył mi w oczy, sprawiło, że nie mogłem się poruszyć. Kiedy mrugnąłem, mężczyzna uśmiechnął się lekko i klepnął mnie w ramie.
 - Wiedziałem, że się dogadamy - odpowiedział zbędnie i ruszył do przodu, po czym wsiadł do czarnego auta i odjechał nierówną ulicą.
 Stałem pod drzewem z rozdziawionymi ustami i zdziwioną twarzą. Co ja zrobiłem??

Kilka dni Później 

 Kolejny dzień tego szarego życia. Odkąd Naty nie przychodziła do studia, nic już nie miało sensu. Nawet moje życie. Codziennie musiałem wstawać z rana i iść tam, chociaż wiedziałem, że nie mam po co. 
 Byłem już po zajęciach. Wszedłem do jednego z korytarzy i spojrzałem na jej szafkę. Dotknąłem jej lekko ręką i uśmiechnąłem pod nosem. Jednym ruchem ręki wyjąłem telefon i wybrałem numer dziewczyny. Dzwoniłem do niej już z miliony razy i nie odebrała nawet jednego. Ale cóż.... Nigdy nie można tracić nadziei. Krótki sygnał i nagle.... cisza. 
 - Halo - rozległ się stłumiony głos. 
 - Naty?? - spytałem zdziwiony. - Płaczesz?? 
 - Maxi, proszę cię, nie dzwoń więcej - poprosiła dziewczyna.
 - Nie nie rozłączaj się. Proszę cię, powiedz mi co się stało. 
 - Maxi, proszę....
 - Powiedz mi. Tylko o to cię proszę.
 Dziewczyna zawahała się. Przez chwilę nie słyszałem nic, oprócz jej szlochania. 
 - My... wyjeżdżamy - oznajmiła po chwili. - Proszę cię, zrozum to. Nie możemy być razem. 
 - Ale Naty... 
 - Żegnaj Maxi. Może jeszcze kiedyś się spotkamy.
 - Naty! Nie rozłączaj się! Naty!! Cholera jasna.
 Ale krzyczałem na próżno. Rozłączyła się. Oparłem się o rząd szafek i opadłem na podłogę. Zimne łzy spływały po moich policzkach, a ręce drżały jak w zimę. Nie. To nie mogła być prawda. Ona nie może wyjechać. Nie teraz. Wszystko sypie się w jednej chwili. Muszę działać. Teraz. 
 Szybko wytarłem łzy z oczu i wstałem na nogi. Trudno było mi utrzymać jakąkolwiek równowagę. Musiałem walczyć. To wszystko nie mogło mi przejść koło nosa. Wybiegłem ze studia i popędziłem w stronę jej domu niczym kometa. Ludzie patrzyli na mnie jak na szalonego człowieka. Nie obchodziło mnie to. Biegłem i nie patrzyłem na nic. Dobra, widzę tą wysoką bramę z wielkimi ozdobami. Zatrzymałem się i nacisnąłem klamkę od furtki. Zamknięte. Spojrzałem na wysoki płot. Dam radę. Zacząłem się wspinać po śliskim murze. Nie było to takie łatwe, ale cóż.... nie mogłem zrezygnować. Jestem po drugiej stronie. Naprzeciwko mnie czarne auto. Dobra, czyli ojciec jest w domu. Nie. Muszę tam iść. 
 - A myślałem, że się zrozumieliśmy chłopcze - rozległ się niecierpliwy głos. 
 - A jednak pan widzi. Przyszedłem - odpowiedziałem stając naprzeciwko mężczyzny i zakładając ramię na ramię. 
 - Nie zamierzasz odpuścić?? - spytał mężczyzna spoglądając przez małe okulary. 
 - Nie. Bo ją kocham. I nigdy nie odpuszczę. Zrobię dla niej wszystko - rzuciłem pewnie w jego kierunku. 
 Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich Naty. Była zarazem zdziwiona, ale też zła. Co najgorsze widziałem, to jej piękne oczy zaczerwienione od płaczu.
 - Maxi co ty tu robisz ?? - spytała dziewczyna podchodząc do mnie szybkim krokiem. - Nie powinieneś tu przychodzić. 
 - Natalio wracaj do domu! - krzyknął jej ojciec, po czym spojrzał jej w oczy.
 - Hej, niech pan na nią nie krzyczy, jasne?? - odkrzyknąłem mu. 
 - Maxi, proszę cię, idź stąd - szepnęła mi dziewczyna. 
 Spojrzałem w jej oczy. To nie była ta sama słodka, niewinna i pełna energii Naty jaką znałem. Była przestraszona i zmartwiona. Kiedy to zauważyła, odsunęła się ode mnie i pobiegła do domu. 
 - Słyszałeś chłopczyku?? - spytał głośno jej ojciec. - Ona chce, żebyś odszedł. Nic dla niej nie znaczysz. 
 - Nie - postawiłem się i przeniosłem na niego wzrok. - Kocham ją. Nigdzie nie pójdę. 
 - Na pewno ??
 Pokiwałem pewnie głową. Mężczyzna podszedł do mnie bliżej i kopnął kolanem w brzuch. Zgiąłem się z bólu i upadłem na beton. 
 - Nadal nigdzie nie pójdziesz?? - spytał pochylając się nade mną.
 - Nie.
 I znów uderzenie, tym razem pięścią w twarz. Totalnie mnie zamroczyło. Nic nie mogłem zrobić. Ciosy leciały jak wichura. Czułem się fatalnie. Ból zamroczył mi wszystko. Kiedy mężczyzna podniósł się na nogi, jego córki już tam nie było. Widziałem tylko jednym okiem. Leżałem na betonie zakrwawiony i pobity. Prawie bez życia. 
 - Ostrzegałem cię - powiedział i odwrócił do kilku innych mężczyzn. - Zajmijcie się nim. 
 Nagle pojawiło się przede mną kilku gości w czarnych garniturach. Podnieśli mnie z gleby i wzięli pod ramię, po czym wsadzili do samochodu. 
 - Mogłeś nie zaczynać z panem Navarro - powiedział jeden z nich. 
 I to właśnie tak miało się skończyć moje życie?? Za jakie grzechy...
 Po kilku minutach, auto zatrzymało się z piskiem opon. Mężczyźni wysiedli i pomogli mi wytoczyć się z auta. 
 - Nie bój się. Nie zabijemy cię - powiedział drugi. - Otwórz oczy młody.
 Byliśmy w parku. Nie było nikogo. Rozejrzałem się wokoło. 
 - Do zobaczenia. Chociaż lepiej dla ciebie żeby nie - krzyknęli do mnie i odjechali.
 Zostawili mnie siedzącego pod drzewem. Przez ból, nie mogłem trzeźwo myśleć. Za bardzo mnie przytłaczał. Do domu miałem tylko kilka minut. Nawet nie wiem, jak się podniosłem, ale jednak. Wiedziałem jedno. Na pewno moja noga była złamana to na pewno. Znalazłem jakiegoś kija i podpierałem się uporczywie. Nie wiedziałem, jak dojdę do domu. Prawie nie widziałem, wszystko mnie bolało, a noga dawała o sobie znać. Jednak musiałem. Już widziałem ten mały dom. Tylko kilka metrów. Dam radę. Ruszyłem ze skwaszoną miną. Na szczęście tylne wejście do kuchni było otwarte. Powoli wślizgnąłem się do środka. 
 - Maxi, co ci się stało?? - spytała przerażona mama i popędziła w moim kierunku. 
 Już jej nie widziałem. Nie miałem już siły. Zamknąłem oczy i osunąłem się na podłogę. Ciemność. 

***

 A oto takie coś durnowatego, co wypełzło mi spod klawiatury. Tak wiem, nie ma sensu... Niezbyt mi się podoba. Ale cóż.... Czekam na opinie...
Kriena

13 komentarzy:

  1. Piękne <3
    Kochany Maxi, tak martwi się o Naty :*
    A ten jej ojciec to debil jakiś, tak skatować Maxiego??
    Czekam na kolejną część :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <3 Rozdział pełen emocji ale bardzo fajny ;*
    Biedny Maxi ;(( Ten tata Naty jest jakiś psyhiczny o.O
    Czekam na next <3
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super.. tylko żeby ten gnój ojciec naty nic nie zrb jeszcze maxiemu.
    Zapraszam do mnie
    Kocham twój styl pisania♥♡(♡♡♡♡(♥♥♥♥♥♥♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Super nie moge sie doczekaj nastepnej czesci oby jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  5. Naxi!!!!! < 33333333
    Mój biedny Maxi ; (
    Głupi tata Naty!!!
    Czekam na kolejną część.

    Pozdrawiam.
    Tyna :**

    OdpowiedzUsuń
  6. cudny OP ;**
    biedny Maxi :((
    jak ojciec Naty może być taki okrutny?
    czekam na next ;D

    //Nati

    OdpowiedzUsuń
  7. cudny OP ;**
    biedny Maxi :((
    jak ojciec Naty może być taki okrutny?
    czekam na next ;D

    //Nati

    OdpowiedzUsuń
  8. świetnee <33
    biedny Maxi :C
    jak ojciec może krzyczeć na córke, buu ;/
    a to co zrobił Maxi;emu jeszcze gorsze ;/
    czekam na next ;***

    OdpowiedzUsuń
  9. Suuper <3 <3 <3 <3 <3
    Biedna Naty wyjezdza
    Ten jej ojciec nienormalny , on nie widzi tego ze Maxi i Naty sie kochaja
    I to nie bylo wcale durne , bylo fajne
    Czekam z niecierpliwoscia na next
    Klania
    I

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, ale zmęczona jestem, więc się nie rozpiszę :P
    Cudny part <33333
    Czekam na kolejne ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do nagrody LBA na moim blogu : http://my-story-fedemila.blogspot.com/?m=1 <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedzi
    1. Emmm... Będzie on na moim blogu: http://leonetta-te-esperare.blogspot.com/ Zapraszam

      Usuń